sobota, 12 marca 2016

Paproch - VJin

Hej wszystkie zboczuszki! Z jakiegoś powodu tu jesteście, nie? Witam wszystkich :3 Po krótką informację zapraszam na lewo, a teraz, bez zbędnych ceregieli, zapraszam do czytania~

Pairing: VJin (JinTae)
Gatunek: AU (biuro), smut, fluff (?)
Ilość słów: 6492 (powodzenia...)
Rating: NC-17
Ostrzeżenia: przeklinający Namjoon >:O, na potrzeby ficka Jackson i Namjoon mają to samo naziwsko



   Jak co wtorek, a także co poniedziałek, środę, i inne dni tygodnia, Kim Seokjin obudził się dzięki swemu budzikowi punktualnie o godzinie szóstej trzydzieści. Uciszył nawołujące go do wstawania EXID, przesuwając palcem po ekranie swojego iPhone'a i opuścił znów ręce na okrywającą go kołdrę w kolorze pudrowego różu. Dlaczego różu? Jin uważał ten kolor za niezwykle estetyczny. Nie miał na jego punkcie obsesji, jednak za sprawą odkrycia, którego dokonał w dzieciństwie zauważył, że dzień jest lepszy, gdy zaczyna się go od myślenia o różowych piankach, w których można leżeć do końca życia. Pewnie miało to związek ze spędzaniem spokojnych nocy w objęciach i pokoju jego starszej siostry, gdy rodzicom w domu robiło się za gorąco i musieli uwolnić napięcie, zdzierając na siebie gardła.
   Miał za to obsesję na punkcie czegoś innego. A właściwie kogoś. Chociaż biorąc pod uwagę to, jak ten dwudziestodwuletni chłopak się czasem zachowuje, śmiało można go nazwać „czymś”. Obcym. Kosmitą.
   Jeśli autor jakiejś encyklopedii czy poradnika miałby problem ze znalezieniem odpowiedniej definicji słowa „perfekcja”, z całym przekonaniem Seokjin doradziłby mu, żeby wpisał tam po prostu „Kim Taehyung”.
   Dokładnie tak. Dla Seokjina, Taehyung był perfekcyjny i nic nie było w stanie podważyć tej opinii. Szczupła buzia, nogi do nieba, delikatna, ale wciąż męska sylwetka, rozjaśnione do kasztanowego brązu włosy, prostokątny uśmiech. Jin uśmiechnął się i wtulił w ciepłą poduszkę, myśląc o tym uśmiechu, który ukradkiem podczas długich godzin spędzonych naprzeciwko jego biurka w biurze wbija sobie w pamięć. Właściwie, to Taehyung ma tylko jedną wadę.
   Seokjin zdaje się dla niego nie istnieć.
   Codziennie mówi sobie, że to zmieni: że zbliży się do niego i zamieni tą jednostronną sympatię w głębszą znajomość. Codziennie kończy się to tak samo: Seokjin tchórzy i nadal są jedynie znajomymi mijającymi się w pracy.
   Westchnął w odpowiedzi na swój ciężki los i powoli odgarnął przyjemnie ogrzewającą go kołdrę. Zadrżał na zmianę temperatury, jednak po chwili ocknął się ze wszystkich odruchów i powoli, by nie zakręciło mu się w głowie, wstał. Z jego oczu można było wyczytać wypisaną na jego duszy determinację.

~~~

   Zbliżając się do budynku, w którym pracował, nie zwracał za bardzo uwagi na to, co go otacza; jego umysł był już całkowicie pochłonięty grupowaniem dokumentów, chodzeniem po wszystkich piętrach, Taehyungiem, pieczątkami, kawą, Taehyungiem, projektami ubrań i Taehyungiem. Był ciekaw, jaką koszulę jego słabość dziś ubierze. Oraz oczywiście tego, czy postanowi założyć okulary, czy szkła kontaktowe; takie pozorne szczegóły były dla Seokjina bardzo ważne.
   Wszedł do windy, i gdyby zagapił się jeszcze przez sekundę, pewnie straciłby szansę na zawał życia poprzez dostrzeżenie pędzącego w stronę Taehyunga. Ale los był wobec niego łaskawy i gdy tylko się ocknął, przytrzymał drzwi od windy stopą, by Taehyung również mógł do niej wejść. Przełknął głośno ślinę, na szczęście głośno tylko dla siebie. Chłopak uśmiechnął się do niego wdzięcznie i przekroczył próg windy, po czym pojechali.
– Cześć – przywitał go z uśmiechem.
– Cześć – rzekł krótko Taehyung.
   I koniec. Cisza, przerywana tylko szumem jadącej windy. Dość niezręczna, jeśli Seokjina zapytać. Może dla Tae nie bardzo – był zajęty zawziętym szukaniem czegoś w wiszącej na ramieniu torbie. Mężczyzna przygryzł wargę, czując, jak cała jego poranna determinacja ulatuje z każdą sekundą. Nie chcąc wyjść na stalkera, przyglądał mu się tylko w odbiciu windy. Miał okulary. Seokjin uśmiechnął się do siebie, przekręcając głowę w drugą stronę. Uroczy, bardzo uroczy. Chciał zacząć rozmowę, zapytać go, czy dobrze dziś spał, ale niestety – jak zazwyczaj nie miał szczęścia. Winda w końcu dotarła do celu; Taehyung wręcz wyparował, spiesząc się do swojego biurka, gotów wkręcić się w wir pracy. Seokjin tylko westchnął cicho. Dzień jak co dzień.
   Gdy już dotarł do swojego biurka, przy którym dzięki przeszklonym ścianom mógł obserwować swojego kosmitę, jego uwagę przykuła platynowa czupryna, której radosny właściciel machał do niego lizakiem z drugiego końca korytarza. Szeroko się uśmiechnął i wyszedł przyjacielowi na spotkanie.
– Namjoon, jak zawsze w pełni kulturalny. - Przytulił go krótko.
– No co ty, stary. Wolno mi tu sporo. - Nie kłamał. Namjoon był bratem ich szefa, a co za tym idzie, niezłą szychą w całej firmie.
– Taki to pożyje. Słuchaj, ja dzisiaj umrę – dodał, już przyciszonym głosem.
   Twarz jego kompana wykrzywił niezrozumiały grymas. Myślał przez chwilę, ssąc zawzięcie lizaka, po czym wywrócił oczami i lekko się wychylił, patrząc za plecami Jina.
– Ach, rozumiem.
– Co mam robić? On mnie tak strasznie rozczula...
– Jest na to metoda. - Poklepał go po ramieniu. – Pracuj ciężko, bo mój brat nie toleruje lenistwa. Miłego dnia.
   Szatyn przytaknął i godząc się ze swoim losem, odwiesił płaszcz i usiadł za biurkiem. Rzucił okiem na stos papierów leżący na jego końcu, potem szybko na Taehyunga i znów na arkusze.
   To faktycznie będzie pracowity dzień.

~~~

   A w każdym razie taki był plan. W okolicach godziny przeznaczonej na jego przerwę poddał się całkowicie i ziewnął przeciągle. Lubił swoją pracę, ale pewnie gdyby nie miłosne eskapady dziejące się w jego głowie już dawno by zasnął. Zdecydował, że to idealna pora rozprostować kości, również dlatego, że jego mały (pomimo tego, że byli prawie tego samego wzrostu, lubił tak o nim myśleć) Taehyung zniknął gdzieś wraz z jego ochotą do papierkowej roboty.
   Z myślą o kafejce wszedł do windy. Gdy już dotarł na miejsce i poprosił o swoje jedzenie, rozejrzał się po pomieszczeniu. Szczęście jednak było dziś po jego stronie; w kącie siedział Tae, uroczo zagryzając bułkę i przeglądając coś na swoim telefonie. Działaj, Jin, podpowiedziała mu intuicja. Jesteś pewien, że jesteś na to gotowy?, zapytał rozsądek. Zamknijcie się oboje, odpowiedział im Jin i chwilę później był już przy stoliku chłopaka.
– Hej – zagaił Jin, zwracając na siebie jego uwagę – Mogę się przysiąść?
   Serce przyspieszyło swój rytm. Taehyung zamrugał kilka razy, wciąż z bułką w buzi. Personifikacja chomika rozejrzała się po całej kawiarence; jedynym zajętym stolikiem był ten, przy którym on siedział. Po krótkim namyśle kiwnął głową i wrócił do swojego telefonu. Szczęśliwy w duchu Jin usiadł naprzeciwko niego i zaczął jeść, ukradkiem co chwilę spoglądając na Tae. Mlaskał cichutko, nadając sobie jeszcze bardziej chłopięcego wyglądu. Seokjin pisnął w środku na tą dawkę słodkości; miał ochotę go wyściskać. Już miał zamiar rozpocząć jakąś neutralną rozmowę, gdy nagle w kawiarence rozbrzmiał wysoki głos Jimina, bliskiego przyjaciela Taehyunga.
– Ej, TaeTae! Za to, że na mnie nie poczekałeś, stawiasz mi obiad! - krzyknęła marchewa.
   Chłopak od razu się rozpromienił, gdy rozpoznał ten dziki głos. Wyszczerzył zęby i rzucając ciche „pardon” w stronę Jina, ruszył do Jimina. Seokjin jęknął w duchu. Znowu. A prawie był gotów. Za Jiminem przyszedł Namjoon, i rozejrzawszy się, zajął miejsce Taehyunga.
– Byłem tak blisko... - mruknął ze zwiastunem mordu w głosie Jin.
– Czego? - spytał zaciekawiony Namjoon, wyjmując z ust lizaka. Szatyn podniósł głowę.
Nie masz zamiaru przytyć od tych lizaków?
– Pierwszy zadałem pytanie.
   Seokjin westchnął i ze zrezygnowaniem opuścił głowę na stolik.
– Za każdym razem, gdy już prawie rozmawiamy, coś nam musi przerwać.
– Zdefiniuj „prawie rozmawiamy”. - W głosie Namjoona słychać było powątpiewanie.
– No... - zawahał się Jin – No dosłownie zawsze, kiedy już otwieram usta, żeby do niego zagadać...
– Jezu, chłopie. Jesteś taki staroświecki. - Jin podniósł zaciekawiony głowę, nie wiedząc, co przyjaciel ma na myśli. - No co? Zagadać? Kto w tych czasach zaczyna podryw od rozmowy?
– O co ci znowu chodzi... - Oczy Jina powędrowały w stronę cieszącego się Taehyunga, który karmił wygłodniałego Jimina. Grymas niezadowolenia spełzł z jego twarzy. Nie umiał być smutny, patrząc na jego radość.
– Klepnij go w tyłek albo co.
   Seokjin spojrzał na niego, jakby był szalony, a zarazem z lekkim niesmakiem.
– Klepnąć w tyłek? Oszalałeś?
– O co tobie teraz chodzi? Zawsze tak zdobywam dupeczki. Same wskakują mi do łóżka.
– WSKOCZYĆ DO ŁÓŻKA? - Oczy Jina przybrały rozmiar talerzy obiadowych, gdy wymawiał to głośnym szeptem. - Przecież on jest na to zbyt niewinny! Zobacz tylko!
Oboje zwrócili niedyskretnie oczy na śmiejącą się parkę w tym samym momencie, w którym spojrzał na nich Jimin. Kąciki jego szeroko otwartej buzi uniosły się lekko, gdy spojrzał na Jina.
– Przysięgam, on wszystko wie – warknął Jin, gdy znów spojrzeli na siebie z Namjoonem. - No ale widziałeś? Przecież ta kruszyna... nie, nawet nie umiem sobie tego wyobrazić. - Blondyn wywrócił ostentacyjnie oczami. - Przecież on jest taki niewinny, taki kochany. Ja chcę tylko ukraść go do swojego mieszkania i przytulać całymi godzinami...
– Może powinieneś to zrobić? - Jego przyjaciel podniósł sugestywnie brwi.
   Twarz Jina wyrażała teraz jedynie niesmak. Rzucił w Namjoona ziarenkiem ryżu, które pozostało po jego posiłku.
– Jesteś obrzydliwy. I zboczony.
   Radosny śmiech jego przyjaciela rozbrzmiał w pomieszczeniu. Wrzucił swój patyczek po lizaku do plastikowego opakowania po daniu Jina i wstał.
– A ty zbyt niewinny. Po prostu lecisz na małego. Jakbyś się trochę postarał, to już dawno byłby twój. Pracuj ciężko, Jin, do zobaczenia. - Odszedł, machając jeszcze koledze na pożegnanie.
– Ciągle tylko mnie pogania, zamiast tego załatwiłby mi podwyżkę... - mruknął do siebie niezadowolony Jin. Rzucił ostatnie spojrzenie na przyjaciół na drugim końcu kawiarenki. - Klepnąć w tyłek?

~~~

   Następnego dnia Seokjin wstał z jeszcze większą motywacją. Postanowił, że to zrobi: w końcu porozmawia z Taehyungiem. Tak, dziś jest jego wielki dzień. Dasz radę, chłopie. Podejrzewał, że znów okazja ucieknie mu sprzed nosa, ale warto próbować. Dla kogoś takiego jak Tae... zawsze warto. Czuł to w każdej krwince.
   Gdy wszedł do biura nie spodziewał się, że jego problem może rozwiązać się sam. Odczytał sms od Namjoona, który informował go o zebraniu w sali konferencyjnej, więc ruszył prosto tam, po drodze odwieszając płaszcz i poprawiając marynarkę. Wszystkie pomieszczenia były puste, znaczyło to tyle, że był nieco spóźniony. Ups?
   Przed wejściem spotkał blondyna, który uśmiechnął się tajemniczo i zamiast zwykłego przywitania usłyszał:
– Usiądź grzecznie na wolnym siedzeniu, a potem dziękuj mi na klęczkach.
   Jin był coraz bardziej skonfundowany; nie rozumiał, o co z samego rana tyle szumu, ale po słowach Namjoona wnioskował, że szum był tego wart. Wszedł więc spokojnie do sali: wszystkie oczy zwrócone były na nim, a jedyne wolne miejsce było pomiędzy Jiminem i Taehyungiem. Pokłócili się, pomyślał. Czuł serce w gardle; zawsze czuł się podekscytowany, gdy mógł być koło niego na tyle blisko, by czuć jego męskie perfumy, zupełnie jak poprzedniego dnia. Poprawił się na krześle, a gdy podniósł głowę, jego oczy skrzyżowały się z oczami Taehyunga. Poczuł lekkie gorąco muskające jego kark. Boże, nie patrz się tak, bo się na ciebie rzucę, obiło mu się złowrogo po czaszce. Chłopak jakby wyczuł jego brzydkie myśli i jedynie pociągnął nosem, po czym zwrócił głowę w stronę szefostwa. Jackson, głowa całego towarzystwa, odchrząknął lekko i odgarnął równie jasną, co namjoonowa, grzywkę z oczu. Tak, zdecydowanie było widać podobieństwo: obydwoje byli ekscentrycznymi dziwakami. Nawet kolor skóry się zgadza.
– Jeśli jesteśmy już wszyscy, myślę, że zacznę – wyrwał go z zamyślenia głos samego szefa. - Zauważyłem pewne zgrzyty w integracji.
   Wszyscy spojrzeli po sobie. Wydawało się, że są zgraną ekipą...
– Cicho, teraz ja mówię – Do tej pory nikt się nie odezwał. - Podzielę was na pary. Pewnie czujecie się jak w podstawówce, ale przykro mi. Dotarły do mnie pewnie informacje, których wolałbym nie słyszeć.
– Co on bredzi? - mruknął do siebie Seokjin cichutko. Serce zabiło mu bardzo szybko, gdy Taehyung odwrócił się w jego stronę. Może nie tak cichutko? Uśmiechnął się przepraszająco, spojrzenie dawało mu wrażenie, że chłopak go karci.
– Będziecie robić projekt. Nie interesuje mnie, jak, ani gdzie. Macie go zrobić razem, i wierzcie mi, dowiem się, kto ile pracy włożył. Warunek jest jeden. Garnitur.
   Cichy szum rozległ się po sali, gdy wszyscy nagle wciągnęli powietrze. Ich firma tworzyła projekty dla tańszych marek odzieżowych. Garnitur mógł być szansą na wybicie się na wyższy poziom. Wszyscy zadrżeli na myśl o zysku.
– Więc lepiej mi się nie opieprzać. - Spojrzenie Jacksona było surowe, zupełnie jakby ktoś faktycznie zrobił coś złego. - To wasza, moja; nasza szansa. Garnitur został zamówiony przez seulski pasaż handlowy. Para, której pójdzie najlepiej otrzyma nagrodę.
– Jakie są kryteria oceny? - odezwał się Jimin, który miał już iskierki w oczach. I słusznie, bo na tyle, ile Jin za nim nie przepadał, to Jimin robił świetne projekty.
   Jackson westchnął, jakby tłumaczenie tego panu po-co-się-starasz-i-tak-wygrałem było największym problemem jego życia.
– Przede wszystkim estetyka i uniwersalność. Ma być chętnie noszony przez wiele grup wiekowych. No i praca zespołowa. Będziecie pracować w biurze, a ja będę was obserwował. Jak mówiłem, nie obchodzi mnie gdzie, możecie nawet rysować po ścianie w kiblu. Ale ma być w budynku. Wybiorę oczywiście tylko jeden. Macie na to tydzień. Kartkę z parami wywieszę za godzinę, teraz wracajcie do pracy.
   Rozległ się szum odsuwanych krzeseł, ale Seokjin nie potrafił podnieść się spokojnie. Razem z powiewem lekkiego wiatru poczuł znów perfumy swej słabości, którą odprowadził do drzwi wzrokiem. Chwilę gapił się jeszcze na Jacksona tępym wzrokiem, by później przenieść go na stojącego obok Namjoona. Jego przyjaciel odwzajemnił spojrzenie, uśmiechając się lekko. Błysk w jego oczach był nieco bardziej widoczny, kiedy skinął prawie niezauważalnie głową.

~~~

– Ukantowałeś to, nie? - Jin uśmiechnął się do Namjoona, gdy ten stał obok niego, oglądając wraz z nim listę z nazwiskami. Tuż przed jego oczyma ukazywało się prostymi literami „Kim Seokjin – Kim Taehyung”. W swoje szczęście nie wierzył, bo było ono dość znikome, zatem jakiś miły człowiek na pewno maczał w tym paluchy.
– Niet, Jackson chyba sam się pokapował. Naprawdę. - Uniósł dłonie w górę na wysoko podniesioną brew Jina. Delikatny uśmieszek na twarzy starszego poszerzył się jeszcze trochę. - No dobra, coś tam mu mruknąłem. Właściwie sam powinieneś się skapnąć po tym, co ci rano powiedziałem.
– Tak, tak, dziękuję, stary. To dość pomocne. - Kącik jego ust powędrował jeszcze bardziej w górę. - A teraz wybacz, idę zdobywać swoją miłość.
   Przeszedł kilka kroków w stronę Taehyunga i poczuł, że zaczynają pocić mu się ręce. Weź się w garść, Seokjin, jesteś dorosłym mężczyzną, próbował ocucić samego siebie w duchu. Wziął kilka wdechów i w końcu otworzył drzwi, zwracając na siebie uwagę chłopaka. Odchrząknął i podszedł do jego biurka z lekkim uśmiechem.
– Cześć, widziałeś? Jesteśmy parą – oznajmił mu. Kiedy młody milczał przez chwilę, a jego blade policzki naznaczył róż, Jin zdał sobie sprawę z tego, jak to zabrzmiało. - To z-znaczy, Jackson nas dobrał i projekt, mamy razem zrobić projekt, no, o to mi chodziło.
– Ach, jasne. No tak, projekt. - Młodszy wyprostował się na fotelu, a Jin rozpłynął się w środku. Jak on kochał wydźwięk jego niskiego głosu... - No, to masz jakiś pomysł, gdzie można to zrobić?
– To... - Tym razem była kolej Jina, by się zarumienić. Rozmawianie z młodszym w ten sposób przytrafiało mu się po raz pierwszy. W ogóle, rozmawianie z nim przytrafiło się po raz pierwszy... - To możemy... nie wiem.
   Przez chwilę panowała dość niezręczna cisza. Jin, pozbieraj się... mężczyzna zaczął uporczywie myśleć o dość dyskretnym miejscu, w którym można spokojnie pomyśleć. Dostrzegł, że jego partner również marszczy brwi w skupieniu, próbując uciułać jakiś pomysł. Po chwili chłopak pstryknął palcem w stronę Jina i spojrzał na niego spod grzywki, sprawiając, że starszy zadrżał. Co się ze mną dzieje?– Wiem. - Taehyung brzmiał, jakby właśnie opracował metodę datowania izotopowego. - Biblioteka.
– Taehyung, nie mamy biblioteki.
– Och, no tak. Zapomniałem.
   Obaj westchnęli ciężko z rezygnacją. To by było na tyle z genialnych pomysłów... Znów zaczęła się burza mózgów. Wreszcie Seokjin ujrzał światełko w tunelu.
– Stara szatnia – rzekł dumny z siebie. Tae odwzajemnił jego zadowolenie.
– To jest to. Dopiszesz na liście?
– Jasne. O której się widzimy?
– Uch, to musi być w późniejszej godzinie, bo Kim nas ukatrupi... - Taehyung zmarszczył znów brwi, poprawił okulary i złączył dłonie na biurku. Wyglądał w tamtym momencie jak prawdziwy biznesmen. - Kończymy o siódmej, więc może szósta?
– Pasuje mi. Do zobaczenia.

~~~

   Jin naprawdę liczył na dużo.
   Liczył na tęcze, rozmowy o życiu, śmieszki, buziaczki, różowe króliczki.
   Tymczasem obmyślili z Taehyungiem krój w pół godziny. Po wielu, naprawdę wielu dyskusjach na ten temat, używając parapetu jako stołu, udało im się coś ustalić. Ich opinie na ten temat różniły się diametralnie. Ten chciał szersze rękawy, ten lekkie zwężenie. Ostatecznie poszli na kompromis i pierwowzór przedstawiał się jako tako. Tae zabrał projekt ze sobą, obiecując wysłać Jinowi kopię skanu mailem.
   Gdy młodszy opuścił pomieszczenie, Jin był w stanie spokojnie odetchnąć. Nie wiedział, od kiedy tak mocno działały na niego perfumy, ale prawdziwą ulgę odczuł, gdy poluzował trochę krawat. Było mu niesamowicie gorąco i czuł się delikatnie odurzony. A może to nie były perfumy? Może on po prostu tak bosko pachnie? Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym gorzej się czuł. Frustracja i testosteron wylewały się z niego litrami. Przestań, Jin, on jest taki niewinny i uroczy..., skarcił samego w siebie w myślach. No ale co on może? To była perfekcja na pięknych, długich nogach... na które notabene miał okazję patrzeć tylko on przez całe pół godziny. Podniósł się i uchylił okno, po czym położył głowę na parapecie. To będzie owocny tydzień.

~~~

   Następnego dnia coś już się wydarzyło. Taehyung uśmiechnął się do niego na przywitanie, na co Seokjin odpowiedział szczęściem i zaskoczeniem, co poskutkowało uśmiechem i uniesieniem brwi. Jakkolwiek śmiesznie by to nie wyglądało, Taehyung tego nie skomentował. Jin odetchnął i poszedł do biurka, gdzie czekał obserwujący całe zajście Namjoon. Gdy tylko do niego podszedł, jego przyjaciel wybuchnął śmiechem. Na mało rozgarnięte spojrzenie Jina pokazał mu zdjęcie, które zrobił w idealnym momencie.
– Czemu zrobiłeś minę, jakby co najmniej powiedział ci, że to on chce być na górze? - zapytał rozbawiony od ucha do ucha blondyn, ssąc swojego nieśmiertelnego lizaka. Jin poczuł rumieniec powoli wpełzający na jego oblicze.
– Hej, nie mów tak.
– No co ty, przestań się zachowywać jak prawiczek.
– Po pijaku się nie liczy.
– A po trzech się zeruje.
– Tak. Co?
– Nieważne – Namjoon w końcu się uspokoił. - Jak tam wczoraj było? Księżniczka ujarzmiła już rumaka? - Poruszył sugestywnie brawiami.
– Ty to naprawdę jesteś debilem – odparł Jin, grzebiąc w swoim neseserze.
– Inaczej by mnie tu nie było, a teraz opowiadaj – naciskał mężczyzna. Seokjin zrobił nieco kwaśną minę.
– Sam nie wiem, trochę klapa. Totalna różnica charakterów. Ale jakie on ma nogi...
– Uu, czyli będzie gorąco.
– Jak nie dasz mi skończyć to wsadzę ci tego lizaka w tyłek. - Jin czuł w sobie lekką rezygnację. Namjoon uniósł ręce w geście poddania się. - Czy jakaś dobra wróżka nie może po prostu przylecieć tu i dodać mi sił?
   Patrząc w pustkę nie zauważył dłoni spoczywających na jego ciemnych włosach. Dopiero gdy skupił spojrzenie na swoim przyjacielu, dostrzegł jego niezbyt subtelny, acz krzepiący uśmiech.
– Kim Seokjin, będzie dobrze. A teraz twoja dobra wróżka leci, bo jej braciszek najebie do dupy.

~~~

   Jin wpadł do szatni z lekką zadyszką. Choć ciągle na nie czekał, prawie zapomniał o umówionym spotkaniu z Taehyungiem. Gdy już porwało go tornado roboty, ciężko było mu się uwolnić.
– Przepraszam. - Zbliżył się do parapetu, przy którym pracowali. - Zagapiłem się na godzinę.
– W porządku, nie czekałem zbyt długo – uspokoił go Taehyung, uśmiechając się nieco koślawo kącikiem ust. - Odpocznij i możemy zaczynać.
– Nie, nie marnujmy czasu. - Seokjin zaczął brać głębokie wdechy między wypowiedziami, by uspokoić rozpędzony organizm. Muszę mu pokazać, że jestem pracowity. Muszę mu zaimponować... - Zaraz będzie dobrze.
– Dobra. No to słuchaj, przyglądałem się projektowi w domu i miałem mały problem. - Boże, zaczyna się, pomyślał Seokjin. - Wstań.
   Jin posłusznie wykonał polecenie i patrzył, jak Taehyung się zbliża. Młodszy chwycił go za boki, przez co oczy Seokjina stały się dwukrotnie większe. Starał się oddychać normalnie, wierzył, że młodszy ma w tym jakiś plan.
– Jak tak patrzysz na projekt – Tae obrócił głowę w stronę parapetu, a Jin powtórzył jego ruchy. - Zobacz. Nie sądzisz, że jeśli będzie to w ten sposób wykrojone to będzie w tym miejscu za luźne? - Oddech Seokjina przyspieszył, gdy dłonie młodszego zaczęły sunąć w górę, ku jego klatce piersiowej. - O gdzieś tu. To tylko moje zwidy czy tobie też się tak wydaje?
   Jeśli Jinowi wcześniej było gorąco, to teraz wszedł do Mordoru. Ślina z trudem przeszła przez jego gardło, gdy przygotowywał się do mówienia.
– N-no... - Starał się skupić na naszkicowanym przez nich wczoraj projekcie, ale ciężko było mu zebrać myśli w jedną spoistą całość. Bo w końcu ten Taehyung właśnie trzymał go za boki, stojąc zaledwie pół metra od niego. I ten Taehyung patrzył na niego teraz z wyczekiwaniem. - Chyba tak. Możemy zrobić to miejsce trochę węższe... przy ostatecznym garniturze i tak byłby szyty na miarę...
– Och. Masz rację – odezwał się młodszy. Nagle zmrużył lekko oczy i zaczął przybliżać swoją twarz do jego. W tym momencie Jin był pewien, że serce zaraz wyskoczy z jego piersi i ucieknie hasać po różowych ostępach. Tae podniósł dłoń do jego twarzy, a starszy nie miał siły się odsunąć, ba, w ogóle poruszyć. Gorsze było to, że nawet nie chciał. Chłopak zezował na jego oczy i oblizał usta w charakterystyczny dla siebie sposób, a jego oddech drażnił przyjemnie całą twarz Jina. Robiło mu się coraz cieplej. Czuł, do czego to zmierza, wiedział... - Paproch. - Tae otarł jego brew i uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. Puścił Seokjina i wymazał gumką błąd. Naniósłszy poprawkę spojrzał na wciąż stojącego hyunga. - Jesteś pewien, że dobrze się czujesz? - Skonfundowany mężczyzna stał jeszcze chwilę nieruchomo.
   Nie do końca potrafił zarejestrować, co się właśnie stało, dlaczego tak zareagował, po prostu nie umiał w tej chwili myśleć. Kiwnął tylko drżącą głową.
– Nie wyglądasz za dobrze. - Taehyung wstał znowu i ponownie uniósł rękę do twarzy Seokjina, by położyć ją na jego czole. Parzyła. - Mój Boże, jesteś taki rozpalony. To chyba koniec spotkania na dziś. Idź do domu i się połóż.
– Tae-
– Przecież widzę, że nie jesteś dziś w stanie myśleć. - Przez ciebie.– Ale-
– Bez dyskusji. - Taehyung obniżył głos, na co Jin znów zadrżał, tym razem pod wpływem dominacji w tonie młodszego. - Nie będziesz produktywny z gorączką. No, już – pogonił starszego, po chwili prostując wszystkie zmarszczki na swoim obliczu i uśmiechnął się do niego. - Zobaczymy się jutro. Odpocznij.

~~~

   Leżał w swoim łóżku i rozmyślał. Czuł się teraz tak, jakby ktoś złamał podpisaną przez siebie umowę. Nie na to się pisał. To on miał być tym, który będzie górą, a nie tym, który będzie stawał się kisielem, gdy tylko Taehyung go dotknie.
   Rzecz jasna, gorączki nie miał ani przez chwilę. Ale to, co powiedział młodszy, było prawdą; był w tamtym momencie rozpalony jak nigdy. Potrafił co prawda kontrolować swoje hormony, ale do czasu. W tamtej chwili wydawało mu się, że wodze, którymi trzymał nerwy, rozkruszą się w drobny pył. Potrafił przypomnieć sobie wszystko; zapach oddechu chłopaka, podwójną powiekę na jedynie lewym oku, rękę na jego żebrach.
   Na samo wspomnienie zrobiło mu się na powrót gorąco. Jakim cudem jego podejście do młodszego tak szybko się zmieniło? Dopiero co był milutki jak pianki, aż nagle stał się bogiem seksu. Zaraz, seksu? Przez Namjoona całkiem zawróciło mu się w głowie. Nie, to Taehyung zawrócił mu w głowie. To było bezsprzeczne. Poczuł narastającą desperację. Poczuł, że jest mu zdecydowanie za gorąco. Wystawił jedną nogę poza pościel, oplatając udami kołdrę. Idealnie. Syknął jednak w chwili, gdy chcąc się poprawić naparł na lekko pobudzony organ.
   Obraz Taehyunga natychmiastowo wrócił do jego myśli, a cięższe westchnienie wyrwało się z jego ust. O Boże, nie, nie robię tego. Mimo jego woli młodszy chłopak nadal nawiedzał jego myśli. Jego wredny mózg podesłał mu obraz napiętych ud chłopaka. Naparł na kołdrę trochę mocniej, czując nieco większe ciepło. Poruszył biodrami, a narząd między jego nogami zaczął mu delikatnie zawadzać. Nagle otrząsnął się, otworzywszy oczy. Nie mam zamiaru robić teraz prania, jaki przegryw. Z tą myślą wstał i wziął długi, chłodniejszy prysznic.

~~~

– Stary... nie możesz być taki obojętny – mówił mu Namjoon, gdy już opowiedział mu całą historię. – On jest tak blisko, a ty robisz z siebie niezdolną do funkcjonowania kupkę.
- No to co mam zrobić? - desperacko pytał Seokjin. Jego biedny mózg całkowicie opadł tego dnia z sił, a ciało, wymęczone przez sny z Taehyungiem w roli głównej, wołało o pomoc. Seokjin cieszył się, że był już piątek; potrzebował odpoczynku, inaczej jego emocje sięgną zenitu.
– Jak to co... - Jego przyjaciel wyglądał na co najmniej zmieszanego takim brakiem profesjonalizmu ze strony bruneta. - Przy następnej okazji go pocałuj. Jak będzie się pluć, pogadam z Jackiem i załagodzi sytuację...
   Seokjin westchnął zrezygnowany. W tej chwili zauważył, jak do jego biurka podchodzi uśmiechnięty obiekt większości jego problemów. Serce zabiło mu mocniej, gdy zauważył znikający między różowymi wargami patyczek z lodem na końcówce. Przełknął ślinę.
– Na mnie już pora – mruknął do niego Namjoon i puścił mu oczko porozumiewawczo, wstając.
– Cześć. - Tae uśmiechnął się do niego wesoło i zajął miejsce blondyna. Jin odpowiedział równie szerokim uśmiechem. - Jak się dziś czujesz?
– Dobrze... przecież nic mi wczoraj nie było. - Młodszy obruszył się na te słowa.
– Nie kłam, przecież sam czułem, że masz gorączkę. Aj, już cicho – natychmiastowo uciął go młodszy, gdy już otwierał usta. Włożył kolorowego loda do ust i chwilę possał, uśmiechając się oczami do starszego, na co ten znów tylko przełknął głośno ślinę. Cholera, mógłby przestać, pomyślał. - Widzimy się dzisiaj? - zapytał, gdy już wstawał.
– Tak. Tam gdzie zawsze – odpowiedział z uśmiechem Jin. Obiekt jego westchnień uśmiechnął się na odchodnym i ruszył w stronę swojego biurka.
   Coraz lepiej Jin, coraz lepiej.
~~~

   Tym razem się nie spóźnił. Ba, przyszedł nawet przed czasem. Choć mózg powinien mieć zaprzątnięty pomysłami na wzór, który powinien ukazać się na garniturze projektowanym przez nich, jego myśli zmierzały w nieco inną stronę. Im dłużej czekał, tym bardziej było mu gorąco za uszami, tym mocniej pociły mu się ręce. Wyrwało mu się westchnienie. Nie mogąc wytrzymać, otworzył wreszcie okno, wpuszczając do pomieszczenia nieco chłodnego, wieczornego powietrza.
   W tym samym momencie otworzyły się drzwi szatni, przez co zerwał się nagły przeciąg.
– Ach, przepraszam za spóźnienie. - Zęby Taehyunga lekko zadygotały. - Mógłbyś zamknąć okno? Nie mam marynarki...
   Seokjin od niechcenia zamknął okno; nadal było mu za ciepło. Gdy młodszy wreszcie się zbliżył, mógł zauważyć jego trzęsące się ramiona. Poczuł nagły przypływ współczucia.
– Hej, gdzieś ty był? Przecież w firmie nie jest tak zimno...
– Musiałem coś załatwić na zewnątrz. - Młodszy oplatał się ramionami. - Brr, nigdy więcej bez płaszcza.
   Seokjin walczył ze sobą. Tak, czy nie? Wewnętrzne rozterki przerwał mu dźwięk obijających się o siebie zębów. Raz kozie śmierć, pomyślał, zdejmując swoją marynarkę i kładąc ją na ramionach Taehunga. Chłopak posłał mu wdzięczny uśmiech. Wyglądał co najmniej śmiesznie: Jin był w barkach szeroki, natomiast Tae miał jeszcze nieco chłopięcą posturę, więc w marynarce Jina wyglądał jeszcze młodziej. Starszemu jednak i tak zrobiło się cieplej na sercu, widząc, jak chłopak powoli przestaje dygotać.
– Już? - zapytał, chcąc zacząć omawianie projektu.
– J-jeszcze chwilka. - Taehyung zaczął się zbliżać do Jina. - Chwilkę...
   Seokjin obserwował przez chwilę jego poczynania; początkowo rozczulony, teraz zaczynał się martwić, widząc, jak Tae zaczyna bujać się na boki. Po chwili zrozumiał, co się dzieje. Taehyung padł prosto w jego ramiona.

~~~

   Gdy Taehyung się obudził, pierwszą rzeczą, jaką zarejestrował, było to, że jest mu miękko, ciepło i przyjemnie. Drugą był zapach, który na pewno nie przypominał jego biednego mieszkanka.
   Pomyślał, że warto otworzyć oczy. Gdy to zrobił miał wrażenie, że trafił do zamku księżniczki, która właśnie uratowała swojego księcia. Wszystko było różowe. Prawie wszystko.
– Ojej, obudziłeś się.
   Taehyung zamrugał jeszcze kilka razy, chcąc przyzwyczaić się do wszechobecnego różu, zanim przeniósł spojrzenie na siedzącego obok Jina. Jego wzrok nagle się wyostrzył. Co do cholery?
– Zemdlałeś – odpowiedział na niezadane pytanie Jin. - Więc zabrałem cię do siebie, bo nie wiedziałem, gdzie mieszkasz, no i nie wyglądało to na tyle poważnie, żeby brać cię do szpitala.
   Tae pokiwał rozumnie głową. Zrobiło mu się jakoś dziwnie ciepło na sercu, cieplej, niż pod kołdrą. Poczuł się po prostu dobrze. Odpoczynek dobrze mu zrobił, był wdzięczny, a nawet bardzo wdzięczny. Uśmiechnął się w duchu, patrząc na siedzącego obok Jina. Mężczyzna również go obserwował. Policzki Taehyunga powlekły się bladym różem i zrobiło mu się jeszcze cieplej, więc spojrzał w sufit.
   Jin z kolei umierał z frustracji. Oto w jego łóżku leżał obiekt jego westchnień. Jego oczy były nadal lekko zaspane, a brązowe włosy rozrzucone po poduszce we wszystkie strony. Poczuł, jak grzeją się jego uszy. Czy to spełnienie marzeń?
   Zauważył piórko, któremu udało uciec się z poduszki. Przez chwilę się wahał, ale podjąwszy decyzję, nachylił się nad Taehyungiem powoli, kładąc rękę tuż przy jego żebrach a drugą chwycił zbędny obiekt, ale zanim zdążył się odsunąć i go wyrzucić, poczuł dłoń chwytającą go pod łokciem. Natychmiastowo przeniósł spojrzenie na Taehyunga, ale bynajmniej nie spodziewał się tego, co zobaczył. Zrobiło mu się jeszcze cieplej, a jego serce rozpoczęło szaleńczy rytm.
   Młodszy patrzył na niego szerokimi oczami, oddychał dość płytko, i w tym momencie Jin gratulował sobie wyczucia czasu, bo spojrzał na niego w idealnym momencie, by zobaczyć, jak porusza się jego jabłko Adama, gdy przełknął ślinę.
   Seokjin był na skraju wytrzymałości. Już wcześniej ledwo udawało mu się powstrzymywać, ale to było ziarnko piasku w porównaniu z całym kopcem uczuć, jaki się teraz na niego zwalił. Próbował się podnieść, jednak ręka pod jego łokciem nadal skutecznie go przed tym powstrzymywała. Wbijał desperackie spojrzenie w Taehyunga, który odpowiadał mu tym samym. Zauważył, że oczy chłopaka zawędrowały nieco niżej, jakby patrzył na jego usta, a jego własne wargi lekko się rozchyliły. To był koniec.
– Wybacz mi – szepnął Jin. - Paproch. - Z tym słowem schylił się szybko i przytulił swoje usta do tych młodszego.
   Spodziewał się wszystkiego; odepchnięcia, ciosu, walki. Nie spodziewał się natomiast, że młodszy chwyci jego krawat i przyciągnie go do siebie mocniej, odpowiadając na pocałunek. W normalnych okolicznościach pewnie zacząłby zastanawiać się, co to ma znaczyć, jednak intuicja podpowiedziała mu mądrze, by brał z tej chwili jak najwięcej. Więc brał.
   Pocałunek był silny i chaotyczny. Oboje chcieli próbować, sprawdzać każdą możliwość. Ich wargi szybko stały się mokre od śliny, co spotęgowało ciepło bijące od ich ciał. Taehyung nadal trzymał go za krawat jedną dłonią, druga natomiast przeniosła się samoistnie na plecy, w które zaczął wbijać swoje chude paluszki. Jin przelał w ten pocałunek całe swoje pragnienie do młodszego, które męczyło go przez kilka ostatnich dni, a także adorację, którą kierował w jego stronę, gdy go poznał. Tae odpowiadał z równym entuzjazmem, przygryzając w pewnym momencie mięciutką wargę starszego. Ten z kolei sapnął w odpowiedzi, opierając wolny już łokieć obok głowy młodszego. Wsunął swój język do środka jego ust, wywołując tym szybszy oddech u młodszego. Ich mięśnie połączył taniec przepełniony pasją.
   Taehyung sapał cicho, co nie umknęło starszemu, który dla zwyczajnego bezpieczeństwa odsunął się na chwilę od młodszego i oparł swoje czoło na jego. Obydwoje dyszeli ciężko z zamkniętymi oczami; Jin bał się je otworzyć, bo nie wiedział, czy miał odwagę patrzeć na Taehyunga. Gdy już to zrobił, poczuł się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Taehyung również miał lekko uchylone powieki i patrzył się na niego tak, jak Jin się czuł. Pięknie, wspaniale.
- Nareszcie – wymsknęło się Taehyungowi. - Nie mogłem się doczekać.
   Jin nie zrozumiał zbyt wiele, ale nie miał czasu myśleć, bo w tym samym momencie Tae uniósł jedną z nóg i popchnął go do końca na łóżko. Gdy już się na nie wczołgał, młodszy znów pociągnął za materiał zawiązany na jego szyi, i znów zatopili się w rozkoszy swoich ust. Im dalej, tym cieplej; Seokjin czuł, że krawat, jakkolwiek nie byłby pożyteczny, zaczyna mu przeszkadzać. Przerwał więc pocałunek, ku lekkiemu rozczarowaniu Taehyunga, co wywnioskował po tym, jak młodszy zaskomlał. Uśmiechnął się do niego delikatnie i zaczął rozwiązywać krawat; nie spodobało się to Tae, który szybko chwycił za materiał.
- Nie będzie ci już potrzebny – uspokoił go Seokjin. Zanim zdążył go do końca zdjąć, już tonął po raz kolejny w ustach młodszego, który drapał leciutko jego szyję. Sapnął w pocałunku i w odwecie przeniósł swoje wargi na szyję szatyna, spotykając się z entuzjazmem. Oddech chłopaka był coraz głośniejszy, a zenit osiągnął w chwili, w której Jin zassał się na jego skórze. Och, od jak dawna pragnął to zrobić. Właściwie to od wczoraj. Ale nadal bardzo mocno tego pragnął.
   Postanowił przelać uczucia na czyny, po raz kolejny oznaczając usta Tae jako swoje. Odnajdywał w tym coś intymnego i chociaż w tej chwili nie zastanawiał się nad tym jakoś mocno, to czuł, że Taehyung też tak myśli; poznawał to po sposobie, w jaki jego usta roztapiały się przy nim, niczym czekolada.
   Młodszy najwyraźniej miał dość zabawy; szybkim ruchem przeniósł obie ręce z karku Seokjina na jego koszulę i zaczął w chaotyczny sposób odpinać jego guziki ze znikomym powodzeniem. Jin przerwał pocałunek, by móc na niego popatrzeć i uśmiechnął się do siebie, widząc zawziętość na jego twarzy. Cichy chichot zwrócił uwagę Tae, który na chwilę przestał mocować się z guzikami, jakby zauważył, jak desperacko wygląda.
   Starszy złożył na jego ustach ostatni, soczysty pocałunek i podniósł się do siadu, po czym zaczął w dość powolnym tempie odpinać własne guziki. Prędkość wykańczała Taehyunga; chcąc przyspieszyć znów uniósł ręce do koszuli Jina, jednak ten chwycił je obie w swoją własną i przyszpilił je nad głową Tae, po chwili znów nachylając się do pocałunku. Seokjin zdusił swój jęk w ustach Tae, gdy ten z zemsty uniósł swoje biodra do góry, ocierając ich męskości o siebie. Skończył wreszcie odpinać koszulę i podniósł się do góry.
   Kochał to, kochał patrzeć, jak adoracja narasta w tęczówkach młodszego. Czuł się dumny, lecz przede wszystkim szczęśliwy. Już nieco sprawniej zaczął odpinać guziki koszuli Taehyunga, którą powinien był zdjąć już dawno temu, nim położył Tae do łóżka.
   Reszta ubrań poza bielizną zniknęła w mgnieniu oka i sam nie wiedział, kiedy i jak. Patrzył z dumą na szyję młodszego, przyozdobioną przez niego niczym własne arcydzieło. Pokazywała, że Taehyung jest jego. Nie wiedział jeszcze, jak i czy w ogóle to sobie wyjaśnią, ale żył chwilą.
– Masz lubrykant? - zapytał Taehyung, oblizując usta.
– Nie... nie używam takich rzeczy... - zdołał wysapać Seokjin, zanim młodszy drapnął idealnie obciętymi pazurkami jego klatką piersiową, zahaczając o prawy sutek. - Spieszysz się gdzieś, Tae?
– Tak, muszę szybko wrócić do mojego chłopaka. - Mina Seokjina natychmiastowo zrzedła, na co Taehyung zaśmiał się, pokazując prostokątny wyszczerz. - Żartowałem, głupolu. Nie zrobiłbym ci tego. Nie jestem ślepy.
– W takim razie muszę ponowić pytanie. - Jin przybrał cwany uśmieszek, gdy nacisnął mocno swoją ubraną męskością na członek młodszego, co tamten skwitował powolnym jękiem. - Spieszysz się gdzieś?
– J-ja... - Taehyung próbował się wysłowić, jednak ciągłe ruchy starszego na jego członku uniemożliwiały mu to skutecznie. - Ch-chcę... chcę cię już... poczuć... aach... w so-obie...
   To wystarczyło, żeby Jin do końca stracił nad sobą panowanie. Pogrzebał w szafce nocnej i wziął do ręki pierwszą rzecz, która się nadawała, to znaczy krem do rąk i rzucił go obok nich na łóżko. Mieli jednak mnóstwo czasu, toteż nie zamierzał tak szybko przechodzić do gwiazdy programu. Napiął dłoń niczym kocur i rozpoczął powolną wędrówkę od żeber młodszego, przez jego biodra, aż do bokserek. Widział stan młodszego i sam wyglądał podobnie; dziękował producentom bielizny za wytrzymałość materiałów. Spojrzał w jego oczy i odebrał desperacją wiadomość, pozbywając bielizny Tae, który po drodze położył swoje stopy na jego ramionach. Chwycił kochanka za kolana i przysunął bliżej, po drodze obcałowując jego uda.
   Nadeszła wyczekiwana przez Taehyunga chwila; zadrżał, gdy zobaczył, jak Jin chwyta w rękę butelkę z kremem, po czym wyciska trochę na palce. Starszy rozsmarował krem w dłoniach, jedną z nich przenosząc nogę Tae na swoje biodra. Wyczekiwał znaku, sygnału; wreszcie chłopak kiwnął prawie nieznacznie głową, którą odrzucił do tyłu w chwili, gdy śliski palec mężczyzny naparł na jego wejście. Jinowi zdecydowanie zaczynało brakować cierpliwości; zaczął szybkimi ruchami rozciągać chłopaka, po chwili dodając drugi palec. Taehyung zaczął pojękiwać. Nachylił się, by go pocałować, po chwili zwiększając tempo. Połykał jęki młodszego, ciesząc się nimi. Przy trzecim palcu Taehyung przerwał pocałunek i odchylił głowę na stronę, marszcząc brwi. Seokjin zaczął całować jego szyję, by go uspokoić. Wiedział, przez co młodszy przychodzi, jednak wiedział, że było to konieczne, by mu to wynagrodzić.
   Wreszcie Tae chwycił jego dłoń, próbując wyjąć z siebie intruza. Nadszedł ten moment. Jin pozbył się bokserek i skierował nakremowaną już męskość na dziurkę Taehyunga. Zanim jednak wszedł, nachylił się do ust młodszego i zaczął składać na nich motyle pocałunki. Gdy tak go rozpraszał, zaczął wchodzić w niego, centymetr po centymetrze. Zobaczył pod przymkniętymi oczami gwiazdy, czego nie można było powiedzieć o Tae; sądząc po minie młodszego były to raczej zwalające się na niego meteoryty. Jin odczekał chwilę, nim poczuł lekkie drapnięcie w okolicach swojej łopatki i dopiero wtedy wyszedł na kilka centymetrów z młodszego i pchnął pewnie. Usłyszał stęknięcia bólu chłopaka, jednak wiedział, że musiał to robić, by otworzyć przed nim bramy nieba.
   W miarę, jak pogłębiał się ich pocałunek, pchnięcia Jina również stawały się coraz silniejsze i pewne. Wreszcie, gdy usłyszał długi, nierówny jęk szatyna, był pewien, że zrobił to dobrze. Wyjął jego rękę ze swoich włosów i splótł ich palce ze sobą nad głową młodszego. Obydwoje poczuli, jak smakuje raj. Jin wykonywał już tylko mocne ruchy biodrami, które, choć chaotyczne, jedynie zyskiwały na sile. Jin czuł, że Taehyung jest bardzo blisko, informowała go o tym bardzo ciasno zaciśnięta na nim dziurka.

   Czuł pot, ich klatki piersiowe ocierające się o siebie, widział pierwsze krople spermy na członku młodszego, odczuwał to wszystko naprawdę mocno. Zaczynał czuć też miłe ciepło w podbrzuszu, które rosło diametralnie z każdym kolejnym pchnięciem. Puścił biodro Taehyunga i wolną dłonią chwycił jego pulsującego członka. Wszystko wydarzyło się dosłownie w kilka sekund; Tae nagle wygiął się w łuk, wykrzykując ochrypłym głosem jego imię, po czym ciepła, lepka ciecz zalała dłoń Jina. W momencie, gdy chłopak zacisnął się na nim jeszcze ciaśniej, myślał, że umiera, bo zaczął widzieć światełko w tunelu. Sensacje atakujące go z każdej możliwej strony uświadamiały go jednak, że żyje; poczuł to, poczuł, że żył.

~~~

– Właściwie co miałeś na myśli przez „nie jestem ślepy”? - zapytał Jin, przypominając sobie sytuację sprzed godziny. Bawił się lekko wilgotnymi kosmykami Taehyunga i gładził drugą ręką jego świeżo umytą skórę.
– Wiedziałem.
   Jin zamarł.
– To było aż takie oczywiste?
– A jak myślisz, hm? - mruknął zmęczony Taehyung. - Sam pewnie też byś zauważył, gdyby ktoś wgapiał się w ciebie jak Namjoon w lizaki.
   Brunet poczuł, jak na jego pulchne policzki wpełza rumieniec. Skulił się w środku.
– Teraz czuję się jak stalker.
– Jesteś stalkerem, kotek.
   Usłyszawszy to, Jin przeniósł bawiącą się włosami dłoń przed oczy Taehyunga i ukształtował ją w kłapiącą jadaczkę. Tae zaśmiał się cicho, po czym ugryzł go lekko w palec.

~~~

– Ej, Jack – zagadnął znad swojego laptopa Namjoon. - Jak myślisz, reszta się wkurwi, jak się dowiedzą, że nie było żadnego zamówienia?
– Posrało cię, chcesz im o tym mówić? - Jackson spojrzał na niego jak na idiotę.
– Już powiedziałem – zaśmiał się przepraszająco. - Właściwie, to właśnie napisałem do Jina.
   Starszy blondyn westchnął ciężko. Mój brat to debil.
– Dobra... komuś i tak się je wciśnie.

7 komentarzy:

  1. Cudowne ♥
    Rzadko potrafię przebrnąć przez całe sceny +18 (na ogół są zbyt nudne), tym razem przeczytałam wszystko XD
    Czekam na kolejne opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, dziękuję za komentarz i cieszę się, że smut Cię nie zanudził XD <3
      Pojawią się wkrótce :3 *na kompie nie ma emotków*

      Usuń
  2. To opowiadanie jest naprawdę cudne. Nie zwykłam czytać AU, bo wole czytać ficki zespołowe, ale tutaj nawet nie wyczułam tej przeszkody, a to dlatego, że jest tak dobrze napisane, naprawdę cudnie. Kocham te dialogi i opisy sytuacji, widać, że dużo sie naoglądałaś bangtanów po nocach, żeby tak pięknie i idealnie oddać te reakcje i opisy chłopaków. + Ten Jackson jako brat Namjoona XDD Śmiechłam, pasują do siebie idealnie. Sama końcówka bekowa XD Co za śmieszki z NamSona (omgveyhelpXD). Ale! Musze cofnąć się trochę wyżej, a konkretnie do sceny seksu. Boże kochany, to było coś pięknego. To przejście z uroczej sytuacji na namiętne pocałunki, a później do samego stosunku, który został tak idealnie opisany. Twój styl jest niesamowity, pisz więcej ficków, a na pewno będę je czytać, nawet nie jednokrotnie ;;;; Czekam na jakieś nowości, kiedyś Ci zlecę ficka do napisania, jeśli będziesz przyjmować zamówienia heheh :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZ NAMSON (XDDDDD) <3 Naprawdę nie wiesz, jaką mam radoszke, jak widzę, że nie czuć bariery, jeju, dziś mnie wena na komentarze opuściła, ale mega się cieszę, że Ci się podobało <3

      Usuń
  3. Nie wierzę, to było epickie xDDDD Moje zamówienie takie cudowne, mamusiu! Jin taki cudowny i Tae zadziora <3 Dziękuję za cudowne opowiadanie <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że się podoba! :D Wiem, że pewnie liczyłaś na hot niszczenie biurek, ale nie umiałam tego jakoś umieścić w fabule T_T Proszę i polecam się na przyszłość <3

      Usuń
  4. To było takie piękne, że poczułam się jakbym rozwojem cofnęła się o kilka lat do tyłu. Normalnie nie czytam opowiadań o bangtanach, ale ten ship jest ( ͡° ͜ʖ ͡°). To w jaki sposób wszystko opisałaś, jak to zlało się w jedno... Kocham twój styl pisania <3 Ostatnio nie mogę normalnie żyć przez takie opowiadanka, oderwałam się na chwile od czytania BangHim'a I BYŁO WARTO. Powiedzenie "Wgapiać się w kogoś jak Namjoon w lizaki" adoptuje do swojego słownika ;__; Dziękuję serdecznie za feelsy. Dobranoc </3

    OdpowiedzUsuń