sobota, 11 czerwca 2016

Wasted - 4/? - JiKook

Once again nie chce mi się oznaczać, także... endżoj.




   Rozmiar wstydu i dziwnych spojrzeń czuł przez resztę swojej zmiany. Z każdym rzuconym w jego stronę zdziwionym wzrokiem przed oczami znów stawał mu Jimin, a to z kolei doprowadzało go do tego, że na jego policzki wtargała purpura. O co temu chłopakowi chodziło – tego nie wiedział prawdopodobnie nikt, jedynie on sam.
   Z jednoczesnym strachem i podekscytowaniem myślał o dzisiejszym wieczorze. Znał siebie i wiedział, że nawet, jakby chciał, to nie zamknie drzwi na noc. Był ciekaw, co się dziś stanie. A właściwie, co miało się stać? Przecież Jimin powiedział, że u mnie dziś śpi. Tylko śpi. Śpi. A co jeśli... Boże, nie. Jungkook, myślisz jak gej, a przecież nim nie jesteś. A w każdym razie nie byłeś.
   Tak czy inaczej, wiedział, że nie będzie dziś spał spokojnie.
~~~
   I nic. Godzina dwudziesta trzecia, a w domu Jungkooka nadal był jedynie on sam. Podejrzewając, że Jimin po prostu się rozmyślił, bądź zapomniał, czy też po prostu żartował sobie z niego, Jungkook postanowił się poddać. Wiedziałem, że tylko tak się bawił. Przestał czekać, przebrał się w swoją codzienną piżamę – aka bokserki i brak koszulki – i położył się do swojego cieplutkiego, dużego łóżeczka z zamiarem oddania się w objęcia Morfeusza.
   Morfeusz jednak najwyraźniej się na niego obraził, bo Jungkook przewracał się z boku na bok, czując coraz większy niepokój i dźganie w duszy. Było mu w pewnym sensie przykro – już prawie zdążył się przygotować psychicznie na wizytę bruneta, a ten tak po prostu go wystawił. Po krótkich rozmyślaniach, w których Jimin nie opuścił go nawet na chwilę, udało mu się wreszcie zasnąć.
   Śniło mu się coś dziwnego. 
   Skakał po skałkach gdzieś wysoko w górach; gdy spojrzał w dół, nie widział nic. Podskakiwał i podlatywał jak pszczółka z kwiatka na kwiatek. Skały były bardzo strome, ale na każdej z nich znajdował się fragment płaskiej powierzchni, na której mógł bezpiecznie wylądować. Wtem był zmuszony się zatrzymać. Przed sobą widział niewyraźny kształt, który wyglądał jak zarys człowieka. Kształt z każdą sekundą stawał się coraz ostrzejszy, tak, że mógł rozpoznać stojącą przed nim niską postać. Chłopak stał na skale podobnej do tej, na której spoczęły jego stopy, jednak miał przy sobie dużo więcej miejsca, niż on.
   Jimin wyciągnął do niego rękę w geście zaproszenia.
   - Skacz, Jungkookie – powiedział z uśmiechem. - Szybko!
   Zawahał się. Powinien skoczyć, czy nie? Zanim jednak zdążył się dobrze zastanowić, zaczęło dziać się coś niepokojącego. Jimin znikał! Jego kontur zacierał się, niczym zasnuty mgłą. Jungkook szybko skoczył, lądując niebezpiecznie na pozostałej powierzchni, lecz nie sprawiło to, że Jimin przestał znikać. Próbował chwycić jego dłoń, ramię, cokolwiek, lecz natrafił na powietrze. Zamachnął się jednak tak mocno, że stracił równowagę. Runął do tyłu i zaczął spadać, a gdy spojrzał w górę, Jimina już nie było...
   Obudził się nagle, łapiąc łapczywie powietrze. W podświadomości wyczuł, że ktoś gładzi go delikatnie po mokrych plecach. Szybko przesunął się do przodu, chcąc chwycić więcej witającego go ciepła i natrafił na dobrze umięśnioną, miękką klatkę piersiową.
   - Ćśśś... - usłyszał znajomy szept. - Ćśś...
   Ucieszył się w duchu, słysząc ten uspokajający głos. Poczuł się nagle dużo bezpieczniej i cieplej. Przyszedł. Powoli jego oddech wracał do normalności, a on sam rozluźnił już spięte ciało, wtulając się mocniej w leżącego obok Jimina. Pieprzyć konsekwencje.
   - Umarłem w tym śnie, że tak rozpaczliwie wołałeś?
   Jungkook ponownie zesztywniał. Tak, miał głupi nawyk gadania przez sen i nie potrafił go oczywiście kontrolować. Przybrał swój typowy kwaśny wyraz twarzy, ale po chwili zrozumiał, że Jimin nie może go zobaczyć, więc po prostu się odwrócił. Starszy jedynie zaśmiał się i przysunął się ponownie do jego ciała i położył rękę na jego ramieniu, a Jungkook momentalnie pożałował swojej decyzji. Teraz czuł Jimina całego.
   - Znowu włamałeś mi się do domu – próbował jakoś odwrócić jego uwagę.
   - Mój malutki Jungkookie, kiedy zrozumiesz, że wejście za czyjąś zgodą i wiedzą do otwartego mieszkania to nie przestępstwo?
   - Nie pozwoliłem ci.
   - Nie przypominam sobie.
   - Jesteś beznadziejny.
   Nastała cisza, którą przerywały jedynie ich równomierne oddechy i szum wiatru za oknem. Wyglądało na to, że zanosiło się na deszcze. To by wyjaśniało duszność w ciągu dnia.
   - Jungkookie – mruknął nisko i przeciągle Jimin. - Wiesz, że cię uwielbiam, nie?
   Jungkook nie wiedział i pewnie właśnie dlatego pod wpływem tych słów poczuł uderzenie gorąca w policzki, ale nie tylko. Jimin przysunął się trochę bliżej, kładąc się za Jungkookiem na łyżeczkę, tak, że teraz Jungkook czuł go samego. Prawie całkowity brak ubrań w niczym mu nie pomagał.
   - Przestań, gadasz jak baba.
   - Nie gadam, jesteś niesprawiedliwy.
   - Na pewno nie urwałeś się z AOA?
   - Chcesz sprawdzić, czy na pewno nie jestem dziewczynką? - w jego tonie można było wyłapać uśmiech. Droczenie się z młodszym było jego specjalnością. Wiedział, że gdyby było jaśniej, byłby w stanie zobaczyć jego szkarłatne policzki.
   - Nigdy, odsuń się ode mnie, nie chcę na ciebie patrzeć. - Miał gdzieś to, że logika mówiła jasno, że i tak by go teraz nie zobaczył.
   - Przecież wcale nie musisz patrzeć... - kończąc te zdanie Jimin przysunął się do Jungkooka jeszcze bliżej, szczególnie biodrami.
   Szatyn nie miał pojęcia, co zrobić. Nie oceniał siebie jako biseksualnego, ale co powinien myśleć, kiedy nagle miał problemy z przełykaniem śliny, a jego policzki piekły? Może po prostu był zawstydzony? Bądź co bądź jeszcze nigdy tak blisko z kimś nie był, a szczególnie z osobą tej samej płci. Jego rozmyślania wyfrunęły przez okno w momencie, gdy Jimin przycisnął się do niego jeszcze mocniej, a pulchne wargi chłopaka znalazły się koło jego ucha, szepcząc:
   - Czujesz, Jungkookie?
   Tak, Jungkook czuł. Wyraźna twardość na jego tyłach dawała mu jasny przekaz: tak, Jimin to na pewno mężczyzna. Odchrząknął i spróbował się otrząsnąć, a na do znalazł tylko jeden sposób. Odsunął się nieco na koniec łóżka.
   - Nic nie czuję, oszukujesz, noona.
   - Noona? - Jimin wyraźnie się zdziwił.
   - No tak, nie jesteś facetem, to jesteś dziewczyną, nie? To jesteś noona.
   Usłyszał sapnięcie po swojej prawej stronie i powstrzymał śmiech. Wiedział, że nie uszłoby mu to płazem, gdyby teraz się zaśmiał.
   - Zaraz zmienię cię w kontaktach, poczekaj chwilę.
   Włączył lampkę nocną i przymknął oczy, by przyzwyczaić się do światła, po czym chwycił leżący obok telefon i opadł znów na łóżko. W pierwszej kolejności sprawdził godzinę. Pierwsza czterdzieści trzy. 
   - Jak długo tu jesteś?
   - Nie wiem, chyba jakoś półtorej godziny. Jak wszedłem, to już smacznie spałeś. Tak słodko. Wtedy jeszcze nie było tylu chmur i wszystko widziałem. Naprawdę słodziutko się ślinisz.
   Jungkook zrobił zirytowaną minę. Co on sobie myśli...
   - Sam się ślinisz.
   - Bardzo dojrzałe, Jeon Jungkook. Ojej – wymsknęło mu się, gdy zobaczył tapetę Jungkooka. - Nie zmieniłeś jej!
   Młodszy poczuł, że jest w kropce. Wiedział, że mógł to przewidzieć i było mu głupio, że na to nie wpadł. Podwójnie zawstydzony ukrył twarz w poduszce. Jimin naśmiewał się z niego chwilę, gadając mu jakieś głupoty tuż przy uchu.
   - Zaraz dostaniesz gonga – ostrzegł go, podnosząc się. Wszedł w kontakty i wyszukał numer starszego.
   - Ej, ale czemu Śmierdziuch? - Jimin brzmiał na co najmniej urażonego.
   - Bo śmierdzisz.
   - Kłamiesz, aż ci nos rośnie.
   - Po prostu mam wielki nos.
   - Coś jeszcze?
   - Co?
   - Coś jeszcze masz wielkiego?
   - Zamknij się, albo ci przywalę.
   - Aw, Jungkookie się zawstydził.
   - Zobacz. - Zwrócił uwagę starszego na swój telefon. Tuż nad numerem Jimina widniało wyraźne „Jimin noona <3”
   - Jejku, dodałeś serduszko. Ale i tak jesteś okropny. Ale przez to serduszko mam ochotę cię schrupać.
   Jungkook nie skomentował tego, czując się znów nieswojo. Toczył w sobie wewnętrzną walkę. Odłożył telefon, a w głowie wrzała mu sterta myśli. Czy powinien? Czy to nie będzie głupie? Co on sobie pomyśli? Będzie żałował? Podjął decyzję, ale czy pochopną, o tym miał się zaraz przekonać. Ułożył się wygodniej już na plecach, patrząc w sufit, i czekał. Czekał. Czuł, że starszy go obserwuje, ale nie potrafił zebrać się w sobie, by wykonać pierwszy ruch. Kątem oka dostrzegł, że Jimin podnosi się na łokieć. W kilka sekund, które wydały mu się godziną, obrócił głowę w jego stronę. Brunet nie patrzył w jego oczy. Badał wzrokiem każdą strukturę jego twarzy w mdłym świetle lampki, jakby widział go po raz pierwszy, a na jego ustach błąkał się delikatny uśmiech.
   - Mówiłem ci już, że jesteś prześliczny, nie? - wyszeptał starszy.
   - Nie – odszepnął Jungkook – Tego akurat chyba nie mówiłeś.
   Przez chwilę znowu trwali w ciszy.
   - Podoba mi się ta malinka, pasuje ci – powiedział Jimin. - Chyba będę musiał niedługo zrobić ci więcej.
   Sam nie wiedział, co, jak, kiedy, dlaczego, ale czuł swego rodzaju wyczekiwanie. Wiedział, że niewypowiedziana pokusa chodzi im obu po głowach. I wiedział, że Jimin nie ma pohamowań, żeby to zrobić. Wiedział też, że chłopak nie potrzebuje wielu znaków.
   Podniósł dłoń, wędrując nią wzdłuż jego ramienia. To wystarczyło, by Jimin zrozumiał. Zbliżył szybko usta do warg Jungkooka, jakby obawiał się, że chłopak się rozmyśli... ale ten tego nie zrobił. Trwali tak chwilę w nieruchomym, stałym pocałunku i oboje nie wierzyli w to, co się działo. W momencie, gdy mięciutkie usta Jimina ucałowały go po raz kolejny, również się poruszył. Wiedział, co ma zrobić, więc poddał się temu instynktownie. Całowali się powoli, niemalże nieśmiało. Po krótkiej chwili Jungkook uniósł ramiona i nie mogąc się powstrzymać, zaplótł je wokół szyi starszego, przyciągając go bliżej. Zaskoczony starszy sapnął w jego usta, jednak poddał się wszystkiemu, odpowiadając teraz na pocałunki nieco bardziej entuzjastycznie.
   Gdy się od siebie oderwali, Jungkook nie był w stanie spojrzeć Jiminowi w oczy. Bo co miałby mu powiedzieć?
   Odwrócił się do niego plecami, próbując ukryć zawstydzenie. Usłyszał za sobą cichy śmiech – dźwięk, który wywoływał w nim w tej chwili mrowienie na całym ciele – a po chwili poczuł drugie ciało, równie ciepłe co jego, tuż przy jego ciele.
   - Nie spytam, czemu. - Starszy przewiesił rękę przez jego biodra, pozwalając jej luźno zwisać. - Dobranoc, Jungkookie.

   Jungkook nie był pewien, czy tej nocy ponownie zaśnie.

1 komentarz:

  1. Ten blog został nominowany do "Liebster Blog Award" :)
    Pytania u mnie ---> http://kawaigummy.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award.html
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń